Fanfic „48 hours” autorstwa 辛辛息息
Link do oryginału: [klik]
Tłumaczone na podstawie translacji lukais
Link do angielskiej wersji: [klik]
Liczba słów: 1321
Tłumaczka: NiQusia
Beta: Nat
Beta: Nat
W południe
następnego dnia obudziły mnie odgłosy stukających o siebie szklanek.
Rozglądnąłem się po twarzach towarzyszy ze zmarszczonymi brwiami. Zmiana strefy
czasowej i strach znacznie na nas wpłynęły, nikt nie mógł oprzeć się zmęczeniu.
- Co oni tam
wyprawiają? – wymamrotał Sehun, przewracając się na drugi bok.
- Może ktoś przyszedł
nas uratować – zamknąłem oczy i zmarszczyłem brwi. – Prawda wyszła na jaw, a na
zewnątrz czeka policja.
- Oczywiście, tak
byłoby najlepiej, ale… - zaczął Kyungsoo, – ale nie sądzisz, że przyszli trochę
za późno?
- Wyjdę zobaczyć –
zaoferował Baekhyun, przecierając oczy. Gdy tylko skierował się w stronę drzwi,
pokonałem zmęczenie i stanąłem na równe nogi.
- Pójdę z tobą –
zaoferowałem.
Ku naszemu
rozczarowaniu w salonie nie zastaliśmy policji; to Chanyeol i Luhan pieczołowicie
rozkładali puste kieliszki na niewielkim stoliku. Jongin i Zitao siedzieli na
sofie, a w ich rękach znajdowały się po trzy butelki wódki i tequili.
- Chciało nam się
pić, znaleźliśmy kilka butelek alkoholu, wypijmy je razem – przywitali nas tymi
słowami.
Na stoliku
narysowany był czarny skorpion. Gdy go zobaczyłem, moje serce zaczęło szybciej
bić.
- Kto to narysował? –
spytał nagle Baekhyun.
- Ja – odpowiedział
Chanyeol. – Długo na was czekaliśmy, nudziłem się, więc go narysowałem.
- Aż tak bardzo
tęskniłeś za Krisem…? – Baekhyun podszedł do Chanyeola i lekko go pchnął. Potarł
oczy, odwrócił się na pięcie i poszedł do sypialni. Zapukał w drzwi i krzyknął
– Wstawać! Będziemy pić wódkę!
Przyjrzałem
się namalowanemu na blacie skorpionowi, a moje serce raz jeszcze zabiło
szybciej. Po mojej pamięci krążyło jakieś wspomnienie, ale nie byłem pewien czy
przypadkiem nie było snem.
Niecałe
dwie minuty później Sehun powoli wyłonił się z sypialni.
- Jaki alkohol…? –
dziwnie spojrzał na rząd pustych kieliszków.
- W całym domu nie ma
ani kropli wody, ale na drugim piętrze znaleźliśmy kilka butelek… - Chanyeol
otworzył wódkę i powoli zaczął napełniać kolejne kieliszki. – Chociaż nie
będziemy po tym w najlepszym stanie… na pewno lepsze to niż śmierć z pragnienia
– spojrzał na mnie oraz Sehuna i gestem zaprosił do picia.
Zitao
poszedł do stolika i chwycił pierwszy kieliszek od krawędzi. Kolejne dwa wzięli
Jongin i Luhan, który następnie pchnął w moim kierunku kolejną szklankę i
zaczął się we mnie intensywnie wpatrywać. Sehun też wyciągnął rękę ale zanim
chwycił kieliszek, Chanyeol zabrał go dla siebie i chłopak musiał zadowolić się
stojącym obok.
- Ach… no naprawdę… -
Chanyeol poklepał się brzuchu i odłożył kieliszek na swoje miejsce. – Najpierw
muszę coś załatwić – powiedział i poszedł do toalety.
- Ech… Kyungsoo i
Yixing wciąż nie wstają… - westchnął po chwili Baekhyun podchodząc do stołu, a
tuż za nim kroczył wracający z łazienki Chanyeol. Ich spojrzenia się spotkały i
po chwili wahania Baekhyun chwycił jedną ze szklanek, a Chanyeol poszedł w jego
ślady. Jednak zauważyłem, że kieliszek, który wybrał, nie był tym samym, który
zabrał Sehunowi.
- Kyungsoo! – krzyknął
Jongin. – Wstawaj!
Luhan bez
wahania poszedł do naszej sypialni i wyciągnął z niej Yixinga niemal siłą.
Na stole
zostały już tylko dwa kieliszki. Yixing przetarł oczy i podszedł do nas. Zitao
nagle chwycił jeden kieliszek i podał go zaspanemu chłopakowi.
Kyungsoo,
który przyszedł kilka chwil później chwycił ostatni kieliszek ze stołu.
Zauważyłem,
że miny Chanyeola i Kaia były trochę dziwne, a gdy Kyungsoo chwycił kieliszek i
zaczął pić, dziwna atmosfera tylko się nasiliła. Zwłaszcza Chanyeol zachowywał
się dziwnie, gdy podszedł do Kyungsoo. Jego twarz była blada i uważnie
obserwował każdy ruch chłopaka, nalegając nawet by ten usiadł.
Wszystko
się wyjaśniło, gdy Kyungsoo nagle zwinął się na kanapie w kłębek, chwycił za
pierś, zaczął sapać, a na jego twarzy wymalował się straszliwy ból. Chanyeol
wydawał się być zaskoczony, gdy ukląkł przy kanapie i ręką zaczął odgarniać
włosy ze spoconego czoła chłopaka. Jongin nagle pociągnął Kyungsoo do pozycji
siedzącej i zaczął krzyczeć:
- Wyrzygaj to! Natychmiast
wyrzygaj!
- Co się dzieje? –
odciągnąłem Chanyeola od kanapy.
- Moje serce boli…
nie mogę oddychać… - Kyungsoo złapał się za pierś, oddychając coraz szybciej.
- Jest uczulony na
alkohol? – spytał Yixing Sehuna.
- Nie, piliśmy już
kiedyś razem, ma naprawdę mocną głowę… - Sehun zaczął panikować i rozglądać się
po wszystkich w pokoju.
- Trzymaj się… walcz…
- chlipał Chanyeol, trzymając Kyungsoo w ramionach. – Przepraszam… wybacz mi…
Chłopak
powoli przestawał się ruszać, a kilka minut później zamarł kompletnie. Chanyeol
patrzył pustym wzrokiem na przyjaciela, którego trzymał w ramionach i nie miał nawet
odwagi sprawić czy wciąż oddychał.
- Nie żyje – Zitao
przyłożył rękę do jego nosa, sprawdzając oddech, a potem spojrzał na Chanyeola.
Przez te
kilka sekund w pokoju panowała zupełna cisza, mogę się założyć, że w naszych
głowach krążyły tysiące pytań.
- Co dodaliście do
wódki? – spytałem Chanyeola.
Całkowicie
mnie zignorował i wciąż tulił Kyungsoo do swojej piersi. Chyba jeszcze do niego
nie docierało co się stało.
Jongin
zaczął powoli dochodzić do siebie, stanął przed Zitao, podniósł głowę i powoli
wycedził:
- Oszukiwałeś.
Co mnie
zaskoczyło, Zitao nawet się nie bronił. Włożył ręce do kieszeni i odwrócił wzrok.
- Jeśli tak chciałeś
rozegrać tę grę – kontynuował Jongin, - to gadanie o równych szansach było
gówno warte, co nie, pando? – pchnął chłopaka prosto w pierś.
Zitao
zagryzł wargę i nic nie odpowiedział, co zupełnie nie zgadzało się z wybuchowym
chłopakiem, którego znałem.
- Panda jak zwykle
pozwoliła drugiej pandzie przeżyć, tylko głupie pingwiny dały się zwieść - Jongin
zaśmiał się gorzko.
- Co za absurd –
wtrącił się Luhan. – Kto pierwszy zaczął oszukiwać? Gdybyśmy wszyscy grali fair,
to Sehun leżałby tu martwy.
Przyglądałem
im się, jakbym oglądał ciekawy show.
Sehun
spuścił głowę, z jego twarzy nie mogłem nic wyczytać. Przyglądał się swojemu
kieliszkowi, który trzymał w ręce. Zamknąłem oczy i nagle poczułem zmęczenie i
obrzydzenie. Może to skutki picia alkoholu na pusty żołądek. Skorpion
namalowany na stoliku w ciszy potrząsł swoim trującym ogonem.
Nie
pamiętam co zrobili z ciałem Kyungsoo, nie przypominam sobie też kłótni, które
bez wątpienia się toczyły. Pamiętam tylko jak Yixing westchnął cicho, opierając
się o mnie.
- Żądło na ogonie
skorpiona jest trujące, prawda? – spytał.
- Nie wiem – tylko tyle
byłem w stanie odpowiedzieć.
Znów na
mnie spojrzał i podszedł do stolika. Na ogonie namalowanego skorpiona postawił
swój kieliszek, powoli go obracając. Co za idealne zgranie, idealne oznaczenie.
Sehun naglę
się zgarbił. Nie odłożył jeszcze swojego kieliszka.
- Kogo chcieli zabić? – spytał.
To było
bardzo dobre pytanie. Może sami tego nie uzgodnili? Moje przemyślenia przerwał
odgłos przedmiotu uderzającego o ziemię, który dobiegał z drugiego piętra.
- Powiedziałem, że
nie znam efektów ubocznych zażycia tych pigułek na serce – usłyszałem głos,
należący do Luhana.
- To była cała
butelka! Mogłeś się domyśleć jakie będą efekty! – krzyczał Chanyeol.
- Kurwa, zachowujesz
się jakbyś się na to nie godził… - przeklął Zitao po chińsku.
- Co mówisz?! Używaj
koreańskiego! – tym razem to Jongin uniósł głos, czemu towarzyszył odgłos
przestawianego stołu.
- Mówię, że wszyscy
się na to zgodziliśmy! Więc z czym macie teraz problem?!
- Zgodziłem się na
dwie tabletki! Nie całą butelkę! – głęboki głos Chanyeola wyróżniał się na tle
innych. – Zgodziłem się, że mają stracić przytomność, żeby nie byli w stanie
nas zaatakować… - reszta zdania została zagłuszona przez żywą kłótnię, która
wybuchła między Jonginem i Zitao.
Chwilę
później usłyszałem jak ciężkie przedmioty uderzają o ziemię. Zbliżyłem się o
kilka kroków w stronę schodów. Zobaczyłem jak Jongin trzyma Luhana za szyję i przygważdża
do ściany.
- Zapamiętaj jedno…
to ty zabiłeś Do Kyungsoo i Kim
Junmyeona – twarz Jongina była czerwona ze złości. Odrzucił Luhana, który bez
słowa spuścił wzrok na ziemię.
- Co ty, kurwa,
wygadujesz? – przerwał mu Zitao, odciągając Jongina i rzucając go na ziemię. –
Co niby Luhan ma wspólnego ze śmiercią Kim Junmyeona?!
- Junmyeon mu
powiedział! Tylko jemu! – Jongin podniósł się z ziemi, krzycząc na Zitao, a po
jego policzkach płynęły łzy.
- Wystarczy! –
krzyknął Luhan poprawiając swój kołnierzyk. – Prędzej czy później ktoś musiał
zginąć.
Przez dwie
sekundy zapadła całkowita cisza. Park Chanyeol spojrzał na Luhana ze złością.
- Tak, już
prawdopodobnie zaplanowałeś sobie w jakiej kolejności zginiemy, prawda? Który
jestem w kolejce?
- Przeceniasz mnie –
odpowiedział Luhan. – Ale jeśli dalej będziesz się za tak zachowywać,
gwarantuję ci, że zginiesz przede mną.