Fanfic „48 hours” autorstwa 辛辛息息
Link do oryginału: [klik]
Tłumaczone na podstawie translacji lukais
Link do angielskiej wersji: [klik]
Liczba słów: 1130
Tłumaczka: NiQusia
Beta: Nat
Beta: Nat
48 godzin
Rozdział trzeci
Stoper
odliczał nasz czas. W domu zapadła całkowita cisza, gdy każdy z nas obserwował tykające
urządzenie.
- Mówią nam… że nie
ma stąd wyjścia. A w pierścieniach wokół szyi jest ostrze – wyszeptał Chanyeol,
po czym nagle zbladł.
- Za dwa dni tylko
jeden z nas będzie żywy – dodałem, czytając tekst po raz kolejny.
- Musimy się
podzielić na dwie drużyny. Ostatnia żywa dwójka musi należeć do tej samej grupy
– objaśnił Luhan. – Jeśli ktoś złamie zasady – wskazał na swoją szyję, - ostrze
spełni swoją rolę.
Ponownie zapadła
całkowita cisza. Jedynym dźwiękiem, jaki dobiegał do naszych uszu, było tykanie
zegara oraz stopera, który bezlitośnie odliczał kolejne sekundy.
- Podział na drużyny…
- wyszeptał Jongdae, - dwie osoby, stojące najbliżej drzwi, zostają kapitanami.
Wybierają po jednej osobie. Wybrani wybierają kolejnych członków drużyny i tak
do końca, aż wszyscy zostaniemy rozdzieleni.
Wszyscy
odwrócili się natychmiast w stronę drzwi, by zobaczyć, że to Minseok i Zhang
Yixing znajdowali się najbliżej wyjścia.
- Szaleństwo, kto w
to uwierzy! To musi być żart fanów! – powiedział Minseok, pokręcił głową i
chwycił krzesło. Rzucił nim prosto w okno.
Jednak
szyba była zbyt wytrzymała, a Minseok nagle padł na ziemię. Chanyeol
natychmiast podszedł sprawdzić co się z nim stało. Krzyknął i upadł na podłogę,
gdy zobaczył ranę na szyi chłopaka, z której tryskała ciepła krew, tworząc
wielką kałużę u stóp Chanyeola.
Opadłem na
sofę, a w pokoju zapanował chaos. Wszyscy stracili głowę. Baekhyun pobiegł na
drugie piętro ze wrzaskiem, Jongin rzucił na ziemię tacę z zastawą, a Luhan i
Yixing zbladli, oglądając całą tę scenę. Sehun dostał torsji i złapał się za
brzuch.
Jednak to
Jongdae zaczął panikować najbardziej. Podbiegł do ciała Xiumina, odwrócił je na
plecy i zaczął tulić do piersi. Paniczne krzyki, odgłosy biegania – wliczając
moje – rozbrzmiały z większą siłą, gdy ukazało nam się głębokie cięcie na szyi
chłopaka oraz zakrwawione ostrze, wystające z pierścienia wokół jego szyi.
- Co to ma być?!
Czego od nas chcecie?! – zawył Jongdae, porzucił ciało Minseoka i pobiegł w
stronę drzwi wejściowych. Uderzył w elektroniczny zamek na hasło. Kyungsoo i
Junmyeon ruszyli w jego stronę, gdy Jongdae wpisywał kolejne kombinacje kodu.
- You still have two
chances – rozległ się monotonny, kobiecy głos. Jongdae spróbował wpisać inny
kod.
- You still have one
chance – zadeklarował głos.
- Przestań próbować!
– zawył Jongin.
- You are unlucky,
bye bye.
Wszyscy
stanęli jak wryci. Krzyki Jongdae ucichły. Upadł na ziemię, a chwilę później
wokół jego ciała otworzyła się kałuża krwi.
Wszyscy
ponownie zamilkli, słyszeliśmy jedynie odgłosy kapiącej krwi.
- Jongdae? – szepnął
Chanyeol, zbliżając się do drzwi. Spojrzał na zamek, potem na chłopaka leżącego
na ziemi, jakby nie mógł uwierzyć własnym oczom.
- Dlaczego osoba,
która próbuje złamać kod, umiera?! – zawył, okręcając się w miejscu. –
DLACZEGO?!
- Nie… - wyszeptał
nagle. – Muszę się stąd wydostać… - mówiąc to, obszedł cały salon, a następnie
wszedł do kuchni. Wdrapał się na kuchenkę i zaczął walić w okno w dachu. Nic
się nie wydarzyło. Zszedł na ziemię, chwycił patelnię i ponownie wszedł na
kuchenkę. Wiedziałem, że chce zbić szybę, więc sekundę zanim udało mu się to
zrobić, podbiegłem do niego i sprowadziłem go na ziemię.
- Puszczaj mnie! –
szamotał się, używając całej swojej siły. – Nie chcę tu umierać! Skąd wiesz, że
nie da się jej stłuc?!
Odepchnął
mnie tak mocno, że się zatoczyłem. Zamilknął dopiero, gdy do niego podszedłem i
uderzyłem prosto w twarz.
- Chcesz umrzeć? –
spojrzałem na niego - Nigdzie nam się jeszcze nie spieszy – podszedłem bliżej,
wyrwałem patelnię z jego ręki i wróciłem do salonu ze spuszczoną głową.
Ponownie
zapadła cisza, ale tym razem wydawało mi się, że trwała wieczność. Gdy stoper
odliczający nas czas wskazywał 47 i pół godziny, Junmyeon postanowił przerwać
milczenie.
- Znajdźmy ciemne i
odosobnione miejsce, gdzie ich zaniesiemy – rzucił wzrokiem na zakrwawione
ciała. Wszyscy wstali i rozpoczęli poszukiwania. Szuranie ich butów było lepsze
od ciszy.
- Tu jest piwnica –
Sehun otworzył jedne z drzwi.
Piwnica
była głęboka na dwa piętra, nie było żadnych świateł, panował tam ziąb, a na
końcu korytarza znajdowały się zamknięte drzwi, które prawdopodobnie prowadziły
do garażu. Junmyeon i Kyungsoo nieśli Jongdae, a Luhan i ja, Minseoka.
Większość wolnego miejsca zajmowały przeróżne meble. W pewnym momencie kopnąłem
jakąś metalową półkę, która lekko się przemieściła, ale w ogóle mnie to nie
obeszło.
- Gdzie ich
zostawimy? – spytał Kyungsoo.
- Jak najdalej to
możliwe – odpowiedział mu Junmyeon.
Gdy
wychodziłem z piwnicy, dostrzegłem jak Jongin i Yixing wycierają krew z
podłogi. Kiedy wszyscy ponownie się zebraliśmy, stoper pokazywał 46 godzin i 32
minuty.
- Co teraz? – spytał
Jongin, wycierając ręce. Chyba kierował to pytanie nie tylko do nas, ale też do
samego siebie.
Spojrzałem
jeszcze raz na ścianę z regułami gry, jednak nic się nie zmieniło.
- Może… - zacząłem, a
głos po raz pierwszy mi się zatrząsł. – Może powinniśmy się podzielić.
Wszyscy
spojrzeli na mnie, ale po chwili zwrócili się w stronę Junmyeona. Każdy z nas
wiedział co to oznaczało.
Spojrzałem
na niego, a na mojej twarzy malowało się pytanie – czy tak powinniśmy postąpić?
Nie wiem,
może na tym to polega – wydawały mówić jego oczy.
Czy
dostosowanie się do reguł jest jedyną drogą, by przeżyć?
Prawdopodobnie.
Czy nie tego uczą nas od małego? – powoli spuścił wzrok.
Po kilku
minutach podniósł głowę i skierował wzrok ku dwóm osobom, stojącym najbliżej
drzwi – Yixingowi i Chanyeolowi.
- Podzielmy się –
ogłosił.
Obaj wstali
bez słowa i przeszli na środek pokoju, gdzie znajdowały się dwa dywaniki –
jeden zielony, drugi niebieski.
Yixing
stanął na niebieskim dywaniku i spojrzał na Chanyeola.
- Kto wybiera
pierwszy? – spytał.
- Użyjmy naszego
starego sposobu – odpowiedział Chanyeol z lekkim uśmiechem.
Policzyli
do trzech i tej samej chwili wystawili ręce. Yixing nigdy nie miał szczęścia w
papier – kamień - nożyce.
Chanyeol
spojrzał w stronę drużyny K. Wahał się przez dobre dziesięć sekund.
- Jongin –
powiedział. Chłopak wstał z kanapy i stanął u jego boku. Wydawało mi się, że
potrząsnęli swoje dłonie za plecami.
- Kris – zawołał
Yixing, w momencie gdy Jongin dotarł do Chanyeola. Byłem niemal pewien, że tak
się stanie. Zauważyłem też, że gdy Yixing wypowiadał moje imię, oczy Luhana
spochmurniały.
Stanąłem u
boku Yixinga, a Jongin spojrzał na nas pustym wzrokiem i wypowiedział imię,
którego żaden z nas się nie spodziewał:
- Luhan.
Poczułem
jak Yixing łapie mocno moją rękę, jakby chciał tym wyrazić ból jaki odczuwał.
Atmosfera się zagęściła, Luhan zmarszczył groźnie brwi i minęło sporo czasu
zanim zdecydował powstać i skierować się ku swojej nowej drużynie. Spojrzałem w
stronę Jongina, jakby chcąc spytać dlaczego podjął taką decyzję, a nie inną.
Nawet na
mnie nie spojrzał.
- Bo chcesz
zwycięstwa, a bez Luhana nie uda wam się wygrać – powiedział, unosząc głowę. –
A poza tym chcę mieć w drużynie kogoś, kto was zrozumie, gdy będziecie mówić do
siebie po chińsku.
Nie
doceniłem jego opanowania i spokoju umysłu. Pokręciłem więc głową i
uśmiechnąłem się do niego, krzycząc:
- Oh Sehun, chodź
tutaj!
Wow nie mogę się doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńKAI TY SUKO.
OdpowiedzUsuńBoże, czekam na kolejne i sram po gaciach. ;___;
ahh, świetna historia i świetne tłumaczenie *^*
OdpowiedzUsuńnie rozumiem jak oni mogli być tak okrutni żeby rozdzielić sehuna i luhana, moje serce krwawi ;-; kai, skurczybyk sprytny jest XD